Alina Czyżewska spotka się w sądzie z marszałkiem
Alina Czyżewska będzie musiała stawić się do sądu
Alina Czyżewska podpadła Andrzejowi Bule, marszałkowi województwa opolskiego, po tym jak oskarżyła Monikę Ożóg o plagiat. Aktorka i działaczka społeczna oceniała prace marszałka w konkursie, który miał wyłonić nowego dyrektora Muzeum Śląska Opolskiego. Marszałek uznał, że Czyżewska naruszyła dobre imię całego województwa.
O co chodzi z tym plagiatem?
Alina Czyżewska uznała, że Monika Ożóg splagiatowała projekt, który wcześniej zaprezentował Jarosław Suchan. Tamten wcześniejszy projekt pojawił się podczas konkursu na dyrektora Muzeum Sztuki w Łodzi. Po ujawnieniu przez Czyżewską Monika Ożóg się wycofała, ale marszałek województwa nie chciał tego odpuścić i uznał to za zniewagę dla całego województwa opolskiego.
Ciekawe jest to, że to przecież aktorka jako pierwsza zauważyła pewne nieprawidłowości. Zgłoszenie plagiatu było więc nie tylko powinnością, ale i obowiązkiem. A mimo to urząd marszałkowski uważa, że było to karygodne i zasługuje na konsekwencje prawne.
Wygląda na to, że prawo jest zdecydowanie po stronie Aliny Czyżewskiej, która w końcu działała w granicach rozsądku i zgodnie z ustalonymi zasadami. Jeśli jednak przegra proces z władzami województwa, to możemy się spodziewać, że lokalna społeczność szybko zareaguje i na ulicy pojawią się protesty. Czy urząd marszałkowski jest gotów na taki skandal?
Co na to Alina Czyżewska?
Andrzej Buła potraktował sprawę śmiertelnie poważnie i uznał, że stosowne będzie wytoczenie Czyżewskiej procesu o zniesławienie. Ona jednak nie zamierza się przyznawać do zarzucanych czynów, ponieważ uważa, że jej działania były słuszne. Ponadto dosyć mocno skrytykowała urząd marszałkowski w opolu, zarzucając mu, że działał bezprawnie oraz zastraszał niektóre osoby.
Uważa również, że bardzo dobrze się stało, że ujawniła ten plagiat. Stwierdza, że gdyby nie to, Monika Ożóg byłaby dzisiaj dyrektorką Muzeum Śląska Opolskiego. Według Czyżewskiej osoba, która popełniła plagiat nie powinna piastować takiego stanowiska.
Działaczka społeczna przekonuje, że zaangażowanie się w tę sprawę to nie tylko jej widzimisię. Wspomina, że zwrócili się do niej sami pracownicy muzeum, którzy poczuli się z tego powodu bezradni.